Zaklimatyzowanie się Małgosi z
nowym otoczeniem nie było trudne. Łóżeczko jej nie parzyło, a nowy becik polubiła.
Nie stwarzała problemów mamie i tacie. Nawet nie było jej za bardzo słychać, bo
płacz u niej dopiero nabierał sił. Co było uciążliwe dla niej w nocy, bo mama
miała ( i ma) twardy sen (jak już jest totalnie wykończona) toteż Gosia musiała nieźle marudzić aż okręcała się w
łóżeczku i lądowała przy szczebelkach. Moje biedactwo kochane. Z racji małych rozmiarów nawet czapeczki musiały być poszywane i z antenką :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz