Kalendarz
aż pęka w szwach. Teraz wiem iż zakup kieszonkowego kalendarza był błędem, bo
nie jestem w stanie wszystkiego w nim zapisać. Po przyjeździe ze szpitala
nałożyło nam się sporo specjalistów. Niektórzy byli już umówieni kilka miesięcy
temu, ale po szpitalu doszło nam trochę poradni do obskoczenia. Śmieszna jest
ta nasza Służba Zdrowia (jak to Dorota mi zapowiedziała, dopiero zetknę się z
szarą rzeczywistością NFZ) terminy kosmiczne, a dodzwonić się to już w ogóle
jakaś totalna masakra. Czasem wydaje mi się, że Panie w poradniach odkładają
telefon bo dzwonię i dzwonię a tam cały czas linia zajęta. Dobrze, że prywatni
specjaliści odbierają nawet późnym popołudniem telefony i terminy są od ręki.
Do świętego spokoju i by upewnić się iż Gosia nie ma wiotkości krtani (jak nam
to pani neonatolog powiedziała) oraz martwiło mnie prawy przewód słuchowy. Udaliśmy
się do otolaryngologa.
Obejrzał uszka, nosek, gardło. Jak nigdy lekarz prywatnie poświęcił nam dość
znaczną ilość czasu, tłumaczył po kolei co i jak. Mam nadzieję, że jeszcze
spotkamy na swej drodze kompetentnych lekarzy. Dał dobre rady i pomimo iż Gosia
napaskudziła mu w gabinecie (pod wpływem niechcianego patyczka oddała strumień
przetrawionego mleka) nie był zły i nawet sam posprzątał. Poświadczył, iż te
charczenia nie są spowodowane wiotkością krtani lecz zapchanym nosem, przypisał
odpowiednie leki. Zaznaczył także byśmy Gośce nie wkładali cewnika do nosa jak to
Pani pulmonolog ze Szpitalnej nam kazała, bo podrażniamy jej śluzówkę nosa i
sami powodujemy iż wydzielina się samoczynnie produkuje. Zalecił byśmy wkładali
jej rurkę czy nosa frid’ę podłączoną pod ssak tylko minimalnie do nosa. Za
wizytę zapłaciliśmy tylko 130 zł ale takie wizyty dużo wnoszą w naszą opiekę
nad Gosią, bo są udzielane naprawdę przez fachowych ludzi. Nie twierdzę, że wizyty
oferowane przez NFZ i ludzie tam pracujący nic nie wnoszą w nasze życie, bo
wszystko zależy od człowieka od jego powołania.
Rehabilitacja
By
nie narażać Gosię na ciągłe przebywanie poza domem szukałam rehabilitacji nie
daleko miejsca zamieszkania i z możliwością dojazdu do nas. W wyszukiwarce
powyskakiwało mi dość dużo podmiotów, jednak nie wszystkie spełniały nasze wymagania.
Jest w końcu na coś konkretnego trafiłam: wspomaganie rozwoju dzieci i
młodzieży w Murowanej Goślinie, prowadząca Bogna Stępień- Błachowiak. Jak
czytałam po forach dobra specjalistka. Wizyta pokazała, że tak jest naprawdę.
Pani rehabilitantka badała Gosię wszesz i wzdłuż. Mała wielokrotnie aż
wymiotowała pod wpływem tych wszystkich zabiegów, ale była silna i dała radę wytrzymać
1,5 godz rehabilitacji. Pani powiedziała, że Gosia wymaga rehabilitacji 2 razy
w tygodniu, choć ogólnie nie jest z nią aż tak źle (więc nie rozumiem
intensywności wizyt, ale dostosuje się do zaleceń). W końcu przez szpital
jesteśmy troszkę do tyłu. Pani
skorygowała błędy jakie robimy podczas pielęgnacji, dała dobre rady i umówiła
na kolejną wizytę.
I to mnie strasznie wk... po wyjściu Jasia ze szpitala. Dali nam cały plik lekarzy do objechania - a ja do Poznania mam ponad 40 km (też rodziłam dziecko na Polnej) i to tyle.
OdpowiedzUsuńZasada prosta:
dziecko Ci odratujemy, ale potem róbta co chceta.
I takim oto sposobem znalazłam się przed dylematem: NFZ? Prywatnie?
A z jakiej paki prywatnie skoro należy mi się NFZ?
I tak wpychałam się prywatnie na różne wizyty i wpycham do teraz.
Bo mam inne wyjście?
Nie.
I zazdroszczę rodzicom, którzy nie muszą chodzić po lekarzach prywatnie i NFZ im wystarcza.
Czasami się zastanawiam co bym zrobiła gdybym nie mogła takich prywatnych wizyt opłacić.
Co wtedy?
Dużo zdrówka Wam życzę! :*
no właśnie co wtedy gdy skończą się zasoby finansowe?
OdpowiedzUsuńNad tym niestety nikt się nie zastanawia w tym chorym kraju i chorym systemie. Dobrze mają tylko Ci co siedzą przy żłobach. A zwykli ludzie muszą martwić się o wszystko sami, od państwa nie ma żadnej pomocy. Te parę groszy na dziecko niepełnosprawne? Chętnie bym im oddała i niech jadą z dzieckiem po lekarzach. Bo oprócz wizyty kosztuje jeszcze sam dojazd. Ja do Poznania mam 140 km, więc stówki lecą i nie wiem kiedy, a do Krakowa do którego jeżdżę po protezkę Iguni nie wspomnę. Biedne te nasze Dzieciaszki, że żyją w tak beznadziejnym państwie. Dosyć, że tyle już przeszły w tym swoim krótkim życiu, to państwo nic im nie zapewnia, ani rehabilitacji, ani wizyt kontrolnych. Bo to co jest na fundusz NFZ, to stosunkowo za mało. A jak same dobrze wiemy, terminy są takie jakie są. Zdróweczka dla Malgosi.
OdpowiedzUsuń