Rehabilitacje i rehabilitacje one
działają cuda. Sam tytuł skrajne wcześniactwo już wpisuje nas na listę wczesnej
interwencji, bo im wcześniej tym lepiej, toteż pierwsze spotkanie z oceną
rozwoju i rehabilitantką było już 6 grudnia 2012r. Gosia zakwalifikowano do
metody vojty. Niezbyt przyjemna metoda rehabilitacji dla dziecka i rodziców,
ale bardzo skuteczna. Jak na swój pierwszy raz z tymi ćwiczeniami Gosia wypadła
super. Pewnie dlatego, że była zmęczona i zasypiała, więc jej było obojętne co
z nią robią byle ją nie bolało. Pani powiedziała, że pierwszy raz spotyka się
by dziecko spało podczas tych ćwiczeń. Tego dni też odwiedziliśmy logopedę.
Dobrze, że na Polnej w tej Przychodni dla Wcześniaków jest wszystko na miejscu
i w jeden dzień można obskoczyć kilku specjalistów.
Dostałam
też namiary od Doroty (mamy dzielnego Maćka) do ośrodka „Bartek” gdzie też się
zapisaliśmy. Tak ćwiczą metodą NDT Bobath. Wprowadziliśmy więc w życie
dwie żelazne metody, którym starałam się podporządkować. Bobath był
przyjemniejszy i bardziej polegał jak na razie na pielęgnacji zgodnie z
„Poradnikiem opieki i pielęgnacji małego dziecka” Paweł Zawitkowski. Vojta
natomiast budziła u mnie zastrzeżenia (pewnie nie tylko u mnie). Pani
rehabilitantka mówiła, że to ureguluje naszą Małgosię fizjologicznie, niestety
to ją całkiem rozregulowało. Starałam się trzymać poleceń i budziłam Gosię 4
razy dziennie co 3 godz na ćwiczenia. Skutek płacz i dezorientacja. Gosiek
myślał, że jak ją budzę to pora jeść więc całkiem straciła rachubę, a ja nie
wiedziałam czy mam z nią ćwiczyć czy dawać jej jeść. Ćwiczyć na głodny brzuch
się z nią nie dało a po jedzeniu musiała odpocząć (a przy tym piła 40 min) więc
jakoś te ćwiczenia nie za bardzo nam wychodziły, ale ilości powtórzeń się
trzymaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz