piątek, 23 maja 2014

Poznaj Poznań...Spotkanie blogerek




Już od dawna chciałam poznać mamy które czytuję z zamiłowaniem. Dorotę - mamę Maćka i Ewy oraz Noemi i Jana miałam okazje spotkać rok temu w poznańskim Nowym Zoo (relacja opisana w tym poście). Martę mamę bliźniaków- Arka i Mikołaja chciałam poznać przy okazji wyjazdu do Wrocławia do Specjalistycznego Ośrodka Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu. Jednak okazało się, że Marta mieszka jeszcze 50 km dalej więc takie szybkie spotkanko na kawce było by raczej mało realne. Nie zawsze mam czas by śledzić wszystko na bieżąco na  zaprzyjaźnionych blogach. O spotkaniu blogerek w Poznaniu, których organizatorem była Marta i Lena wiedziałam już wcześniej ale jako, że przychodzi mi samej wychowywać mojego małego leniwca wiedziałam, że takie spotkanko w naszym przypadku nie jest możliwe. Wpadłam na pomysł, że na chwilę dołączę z Małgosią do dziewczyn na Malcie by poznać Martę i inne mamy. Jednak Marta zaproponowała mi uczestnictwo w spotkaniu (bo kilka mam się wykruszyło) więc nie było innego wyboru jak je przyjąć.
Weekend z Gosiakiem mieliśmy bardzo rozplanowany w zasadzie ja miałam. Mniej więcej co miesiąc Gosia ma rehabilitację w Centrum Uśmiechu Dziecka Montessori w Poznaniu i akurat wypadło w sobotę przed 17. Potem matka wybrała się na spotkanie z dziewczynami ze starej paczki do Stary Młynek Cafe na pyszne desery lodowe (których nie mogliśmy zjeść) na Żydowskiej w Poznaniu a Gosiak został z dziadkami gdzie figlowała do 23.
Niedziela od samego rana była jakaś zawiła, bo matka sobie rozplanowała plan dnia by dotrzeć na czas na spotkanie blogowych mam jednak Małgorzatka miała inne plany. Pomimo tego iż wcześniej zaproponowałam Małgosi obiad (z myślą, że zje go w miarę szybko jak na swoje możliwości /czytaj godzina!!!/) ona jak na złość nie chciała jeść. Wiła się i chichotała, robiła wszystko tylko nie jadła!!! A mnie już kur…ca brała. Dosłownie! Bo jak Gosiak JE, JE choć powoli to jeszcze moje nerwy są na wodzy ale gdy już miła pół godziny i wypite jest może z 10 ml obiadu (Gosia nadal nie je z łyżeczki tylko pije z butelki!) to we mnie się tak buzuje, że nie podchoć. Zbliża się godzina 10, godzina gdzie mieliśmy już wybywać z domu by dotrzeć do Czary Mary by zobaczyć jak się robi słodkości. Kiepsko to widziałam więc szybko sms do Marty, że jednak nie dotrzemy. Po zdjęciach z innych blogów bardzo żałuję, że tam nie dotarliśmy bo super wyglądają te pyszności…


No nic został nam jeszcze Jupi Park. Hurra zdążmy! Psia kość…Niby powinnam znać takie centra handlowe ale nawet nie wiedziałam gdzie jest winda by się tam dostać z Gośką i wózkiem. Z mały poślizgiem, ale udało nam się potrzeć na 4 piętro! Jak ja nie lubię takich miejsc gdzie jest pełno ludzi, jakoś od czasu gdy jest z nami Małgosia (czyli prawie od 22 miesięcy) unikamy tego typy miejsc. Więc była to dla nas nie lada wyprawa. Poznaliśmy w końcu Martę, szkoda tylko, że bez bliźniaków bo myślałam, że już zeswatam Gośkę z którymś. Lenę i jej dzieciaki oraz kilka innych mam. Było sympatycznie choć bardzo krótko. Opisałabym bym ciekawie wszystko co było na spotkaniu jednak wybaczcie mi nie rozpiszę się. Zamieszczam linka do bloga Matki Nie Wariatki i tam sobie wszystko przeczytacie. Zajmowanie się Gosiakiem nie należy do łatwych i dzięki mamom które choć na chwilę wzięły mała na ręce bym mogła to wyskoczyć do toalety, to zrobić kaszkę…
Były też małe upominki:


Dziękuję dziewczyny za miłe towarzystwo!

1. Ania Miśkiewicz funwithson.pl
2.Monika Flaum wywrotki.blogspot.com
3. Marta Kapuścińska  facebook.pl/woodszczescia
4. Aleksandra Rekas nataszacorkaadmina.blogspot.com
5.Iza Damsé nietylkorozowo.blogspot.com
6. Magdalena Mrozek matkawzgodna.pl
7.Marta Skrzypiec (organizator) matkaniewariatka.pl 

8.Agnieszka Ceran kahlan84.blogspot.com
9.Agnieszka Krotecka

poniedziałek, 12 maja 2014

Klinika foniatrii i audiologii Um w Poznaniu

Nie wiem które to już było badanie ABR w życiu Małgosi bo miała ich sporo i nigdy jednoznacznej decyzji aż w końcu…
Gośka ma niedosłuch na prawe i lewe ucho. Wciąż można było czytać na kartach wypisowych. Ostatnie było na poziomie 60 dB i teraźniejsze badanie w Poznaniu na Przybyszewskiego miało nam w końcu sprawę naświetlić czy potrzebne są aparaty słuchowe. Ku mojemu zdziwieniu badanie robiła ta sama osoba co ostatnie na Szpitalnej (jakoś byłam sceptycznie nastawiona na tą kobietę, ale dobra). Przyjęcie na oddział godz 8. Brak wolnych miejsc by zaparkować przy szpitalu. Jakbym sama była kierowcą to bym pewnie lakier tu i tam zdarła a że mąż nas zawiózł obyło się bez tego. Szpital- jakiś totalny labirynt! Oczywiście pełno papierkowej roboty i mnóstwo pytań jakich jeszcze nigdzie nie mieliśmy. Co szpital to obyczaj…
Małgoś średnio zadowolona, że musiała wcześniej wstać, ale małych oczek nie miała toteż potrzebna była wlewka (środek usypiający podawany odbytniczo), która i tak długo jej nie poskromiła. Wyniki wyszły podobnie, ale personel analizujący poprzednie badania w końcu dał jakąś sensowną radę co z tym słuchem zrobić. Wycinek karty wypisowej wklejam, bo nie będę wypisywać wszystkiego i się powtarzać. Obecnie na badaniu wyszedł nam niedosłuch na poziomie 50 dB na prawe ucho i 40 dB na lewe. W rozpoznaniu: niedosłuch fluktuacyjny obustronny. 


Pani dr tłumaczyła, że narząd słuchu u Małgosi ciągle się rozwija. Raz jest gorszy raz lepszy i mamy zgłosić się do poradni specjalistycznej (KOLEJNEJ!!! Nie wiem jak to ogarnę!) by tam ćwiczyć słuch. Niby dobre rady ale słyszałam, że im wcześniej się zakłada aparaty słuchowe tym lepiej, że gdzieś we Wrocławiu też badają słuch i bardziej są nastawieni na aparaty słuchowe. Jak nie urok to sraczka i bądź tu człowieku mądry…
Takie tam na uśmieszek :)

Ps. Gosia sama nie siedzi na rowerku a tym bardziej na nim jeszcze nie jeździ. Była asekurowana z dwóch stron :D

sobota, 10 maja 2014

Majówka...

Już kiedyś pisałam, że nie lubię długich urlopów. Ze względu na to, że wypada nam wtedy rehabilitacja i niektórzy specjaliści, a że my z Gośką nie lubimy zbytnio leniuchować coś musieliśmy wymyślić. Na wypad na długi weekend moi rodzice mieli sporo pomysłów, ale w końcu wybrali wypad nad jeziorko otoczone lasami. Choć dla mnie lepszą opcją było morze :) Nawet nasz pulmonolog zalecał nam wyjazd nad morze i lepiej poza sezonem wakacyjnym. Już teraz mogę napisać, że dziadkowie proponują nam wakacyjny wyjazd nad morze na co jesteśmy bardzo chętni :D
Nasza majówka trwała niecałe 2 dni. Wieczór w domku letniskowym i nocleg oraz wypad do Torunia. Oczywiście kilka fotek:


z dziadkami :)
W drodze powrotnej byliśmy w pięknym zajeździe i jakby nasza mała łobuziarka jadła normalnie to mogłaby sobie wybrać coś z tej dużej listy menu :D

Naszą nieobecność zasponsorowała Dorota (mama Maćka- odnośnik do jej bloga tutaj). Co zrobiła ta dobra kobieta? Mianowicie pożyczyła nam matę do hydromasażu. Mata ma rozluźnić mięśnie Małgosi i ją relaksować. Jak relaks to i ja się pisałam i tak prawie przez 2 tygodnie prawie w dzień dzień spędzałam z Małgosią 20 min w wannie. Gośka była zachwycona bąbelkami i próbowała je lizać językiem (zabawnie to wyglądało i było niebezpieczne, bo biedaczka łykała wodę). Po takim relaksie szybko zasypialiśmy...



źródło: http://dzielnyfranek.blogspot.com/2014/01/mata-do-hydromasazu-balsan.html

 Zdjęcie zapożyczone z bloga Dzielnego Franka. Mama Aga zrobiła zdjęcie wszystkiego co wchodzi w skład takiej maty. Przyznam się, że mi się nie chciała wszystkiego rozkładać i pstrykać :) toteż pozwoliłam sobie na skopiowanie tego zdjęcia Aguś :D mam nadzieję,że nie masz nic za złe? Oczywiście nasza mata też ma charakterystyczne czerwone serduszko. Nie wiem skąd się biorą przeciwnicy Owsiaka my zawsze jesteśmy wierni jego idei!