Pierwszy
raz totalnie nie czułam atmosfery świąt. Jakby ktoś się spytał jaki dzień mamy
musiałabym się mocno zastanowić. Moje życie kręciło się w 100 % wokół Gosienki,
nic innego nie było ważniejszego. Jakoś w tym roku te święta niezbyt mi się
podobały z racji uroku spotkań rodzinnych. Chciałam trzymać Gosie pod kloszem
choć kilka miesięcy. Wyjazdy do specjalistów, wędrówki po szpitalach i jak tu
unikać bakterii? Wszędzie ktoś pokaszliwał, czy pociągał nosem. Było to nie
zależne ode mnie, ale jak już mogłam ją chronić to trzymałam z dala od skupiska
ludzi. Odwiedziny odłożyłam w dalekim czasie choć ciocie i wujkowie często się
dopytywali kiedy w końcu mogą nas odwiedzić. Obiecuję Wam, że jak już nadejdzie taki moment to na pewno wam poinformuje :) W święta przyjmowaliśmy babcie i
dziadków oraz najbliższą rodzinę niech się pocieszą Gosienką. W końcu ma już 5 miesięcy, a oni ją widzieli tylko raz. Świąteczne dni
były dla nas normalnymi dniami. W końcu nie mogłam robić codziennie Gosi dzień
dziecka i jej nie masować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz