W
niedzielę stan Gosi był nadal krytyczny. No może ciut lepszy, bo wyniki
laboratoryjne zaczęły się poprawiać. Rozmawiała z nami sama pani ordynator.
Pytała się wcześniej dr jacy są rodzice? Czy wiedzą z czym boryka się dziecko,
czy zupełnie nie mają pojęcia jak chore jest ich dziecko? Po tych wszystkich
przejściach staram się mieć trzeźwy umysł, nie załamywać się, bo z płaczem
ciężko cokolwiek mi powiedzieć, a Gosia przecież nas cały czas potrzebuje. Dr
przedstawiła nam historię Gosi w skrócie (znam ją bardzo dobrze) chyba jej
lepiej było naświetlać problem. Mówiła także, że neonatolodzy szczycą się, że
ratują takie małe istotki, ale to oni po kilku miesiącach muszą je ponownie
ratować, że nasza Gośka to pacjent z niewydolnością
wielonarządową (MODS ang. multiple organ dysfunction syndrome,– stan, w
którym u chorego doszło do niewydolności co najmniej dwóch narządów lub
układów: centralnego układu nerwowego, układu krążenia, niewydolności
oddechowej, niewydolności wątroby lub niewydolności nerek). U Gosi wystąpiło
wszystko, nie wiem dokładnie tylko co z mózgiem, bo pani dr wypowiadała się w
czasie przeszłym i teraźniejszym o stanie zdrowia, a ja tego nie wyłapałam,
albo nie chciałam. Dr zmniejszyła jej tlen z 55 % na 40 %. Szczęście w
nieszczęściu, że mąż ma ten palec złamany. Razem się wspieramy i jeździmy do
Gośki. Współczuję ludziom, którzy mają podobny problem i muszą funkcjonować
„normalnie”, spełniać swoje rodzinne i służbowe obowiązki. My raczej nie
nadawalibyśmy się do niczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz