Do domu dotarliśmy późnym
wieczorem. Przywitali nas bardzo serdecznie. Był to czas gdzie mogliśmy ze
spokojem obejrzeć sobie Gosię od stóp do głowy, przy tym oczywiście cała
widownia, bo chcieli zobaczyć Gosie i jej blizny. Jak przeżyliśmy noc? Nie
należałaby do ciężkich oprócz jednego znaczącego elementu, a mianowicie
karmienia. Dostaliśmy smoczki z Polnej, bo wiadomo Gosia się do nich
przyzwyczaiła i mógłby być problem z dostosowaniem się do nowych. Problem
jednak nie był w smoczkach. Przestawienie na smoczek Aventa nie było problemem.
Małgosia od początku miała problem z jedzeniem z butelki (minus długiego
karmienia przez sondę). Karmienie było długim dramatem kończącym się
wyczerpaniem fizycznym Gosi i psychicznym mamy. Małgoś długo nam jadła (60 ml
jakieś 30 min) i za każdym razem się krztusiła, a do tego strasznie wyginała
się do
tyłu. Jadła bardzo łapczywie i do
tej pory tak ma jak jest bardzo głodna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz