poniedziałek, 4 lutego 2013

Ręce opadają. Ach Ci faceci



Nasze cztery kąty :)

W szpitalu byłam prawie 24 h na nogach. Marzyłam o prysznicu w domu i swoim wyrku. Po prostu miałam dość już tego szpitala. Prosiłam męża by został z małą przez kilka godz a ja pojadę do domu, przecież jest on nie daleko. Stanowczo odmówił, że nie da rady. Ja jednak sama musiałam dawać radę? Dawałam i daję radę, ale jak długo? Stanem „ładniejszych” nóg to chyba nawet 50-tka mnie prześciga, bo mi wszędzie popękały naczyńka z tego wszystkiego. Szpital to podniesiona za wysoko poprzeczka dla mojego męża. Wiem, że nie lubi on szpitali, ale kto je lubi?Na korytarzu na przemiennie widziałam kobiety i mężczyzn, którzy się zmieniali nad opieką nad dzieckiem, tylko ja tu zapuszczałam korzenie. W końcu miałam dość, przecież się wykończę. Został do wykorzystania tacierzyński- w końcu nadeszła na niego pora. Jak na złość Szpital wprowadza zakaz odwiedzin ze względu na epidemie grypy sezonowej. Z początku ustosunkowaliśmy się do tego przepisu, ale ja naprawdę nie dawałam już rady. Prosiłam panią dr o to by mąż mógł wchodzić (widziałam i tak, że inni łamią ten zakaz, my z resztą też), chciałam oficjalnego potwierdzenia, że przy Gosi mogą być dwie osoby. Czy coś to wniosło do mojej opieki nad Gosią? Obecność męża nic nie zmieniła, sporadycznie mogłam się przespać raptem 1,5 godz, po czym mnie budził, bo trzeba było przecież nakarmić małą. Wstawać też musiałam, bo ktoś musiał zrobić masaż (nie było dnia bez obowiązkowych masażyków mamy). Pomoc kończyła się na przywożeniu ciepłych obiadków i potrzebnych nam rzeczy, ale to już w zasadzie chyba coś. Pewnie innych zdziwi, dlaczego taką sytuację opisuję? Dlaczego publicznie o tym mówię? A mianowicie mam nadzieję, że może to do niego przemówi. W końcu specjalistyczna opieka nad Gosią dopiero się zacznie. Ja nie mogą wciąż dawać z siebie powyżej 100 % bo nagle bateria mi siądzie i co wtedy? Obowiązek opieki spoczywa na rodzicach, nie tylko na mamie, lub jak ty liczysz na babcię kochanie. Pora zmienić dotychczasowy rozkład dnia, pozmieniać priorytety po prostu stanąć na wysokości zadania- bycia tatą. Kocham Cię i to się nie zmieni, ale jak długo mam tolerowała te Twoje „wybryki”?

2 komentarze:

  1. Kochana jak teraz tak jest to już chyba tak zostanie.Ja też od urodzin Emi wszystko sama załatwiam, męża nigdy nie było w najtrudniejszych momentach, w zasadzie to w żadnych. Wstawanie, opieka nad małą zarówno w szpitalu jak i tu w domu jest tylko na mojej głowie. Ja rozumiem że nie mieszkamy razem no bo mieszkamy zbyt daleko od siebie ale do jasnej ciasnej mógłby się w końcu postarać coś z tym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Los tak układa zdarzenia byśmy były silniejsze, ale też po to byśmy dawały siłę innym. Także ja męża będę męczyć i szkolić by się zajmował małą :) Tobie też to proponuje

    OdpowiedzUsuń