piątek, 1 lutego 2013

Pierwsza noc w domu


Do domu dotarliśmy późnym wieczorem. Przywitali nas bardzo serdecznie. Był to czas gdzie mogliśmy ze spokojem obejrzeć sobie Gosię od stóp do głowy, przy tym oczywiście cała widownia, bo chcieli zobaczyć Gosie i jej blizny. Jak przeżyliśmy noc? Nie należałaby do ciężkich oprócz jednego znaczącego elementu, a mianowicie karmienia. Dostaliśmy smoczki z Polnej, bo wiadomo Gosia się do nich przyzwyczaiła i mógłby być problem z dostosowaniem się do nowych. Problem jednak nie był w smoczkach. Przestawienie na smoczek Aventa nie było problemem. Małgosia od początku miała problem z jedzeniem z butelki (minus długiego karmienia przez sondę). Karmienie było długim dramatem kończącym się wyczerpaniem fizycznym Gosi i psychicznym mamy. Małgoś długo nam jadła (60 ml jakieś 30 min) i za każdym razem się krztusiła, a do tego strasznie wyginała się do
tyłu. Jadła bardzo łapczywie i do tej pory tak ma jak jest bardzo głodna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz