piątek, 8 lutego 2013

1 luty 2013


Usłyszałam słowo „dom”. Wiecie jak za nim tęskniłam. Dr powiedziała, że przez weekend testujemy mleko i zobaczymy co będzie. 4 lutego pani profesor osobiście nas odwiedziła i powiedziała, że w tym tyg. wyjdziemy. Czekaliśmy tylko na pulmonologa. Bo oczywiście Gosiaczek jakby by inaczej musiała coś wymyślić. Przez weekend Małgosia była podłączona pod pulsoksymetr, bo gazometria była nie ciekawa i musiałam monitorować co 15 min (w dzień, też sobie pani dr wymyśliła, by co 15 min zapisywać pomiar brrr) i co 2 godz w nocy (jakby tego było mało). Pomiary okazały się nie takie złe, kilka spadków. Jednak pani pulmonolog zaleciła do domu tlenoterapie i pomiar pulsoksymetrem co godz. oraz zakup ssaka i odsysania raz dziennie zalegań z noska Małgosi. Od tego dnia starałam się uczyć obsługi ssaka (co nie jest trudne, gorzej z wykonaniem tego na pacjencie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz