piątek, 1 lutego 2013

30 listopad-dzień wypisu


Dzień wielkiej radości i trwogi co dalej. Ciuszki wyprane i wyprasowane już leżały w komodzie, łóżeczko skręcone i odziane. Monitor oddechu podłączony w razie czego, choć podobno miał się nie przydać. Wszystko gotowe by przywitać nowego członka w rodzinie. Radość? Tak, ale przeplatana ze strachem, obawami. Do tej pory noce miałam przespane (jeśli 5 godz uznać za wysypianie się) i jakoś wszystko ogarniałam. Jak Gośka mnie wykończyła to z czystym sumieniem mogłam ją zostawić pod opieką pielęgniarek. Teraz to wszystko miało spoczywać na rodzicach? Jak się później okażę tylko na mamię. Wypis był w godzinach bardzo popołudniowych, bo trzeba było wszystko spisać i nam przekazać. Stronic wydruku było aż 10. O niektórych rzeczach wiedzieliśmy już wcześniej od dr, bo omawiała je z nami przed wypisem pewnie by nas uspokoić jakbyśmy znaleźli np. słowo „krzywica” w wypisie. Uspokajała nas, że nasze dziecko nie ma krzywicy, ale podczas opisywania zdjęcia rtg padło takie słowo. Jakie rokowania? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie, bo dzieci są naprawdę różne i bardzo zaskakują. Powiedziała nam tylko, że czeka nas długoletnia rehabilitacja. I czasem żebyśmy się nie zdziwili jak przyjdzie kiedyś do nas i nam powie, że źle się czuję i boli ją głowa. Po prostu wyczuliła nas na zmiany (niestety) nieodwracalne w mózgu, które mogą się później odezwać. Dała dobre rady opieki i pielęgnacji malucha. Kazała też dla dobra Gosi zrobić jej kilku miesięczna kwarantannę na gości, z racji słabej odporności na bakterie i unikać kontaktu z małymi dziećmi w wieku przedszkolnym i szkolnym bo one dużo zarazków przynoszą z zewnątrz. Akurat zima to sezon grypowy, więc tym bardziej powinniśmy być ostrożni (ja sobie tą radę wzięłam mocno do serca, mój mąż  i otoczenie nie za bardzo). Ogólnie Gosia spędziła na Oddziale Izolacyjnym aż 129 dni. Długą drogę miała do mamy i taty, ale tak to już jest jak się jej tak spieszyło na świat. My mieliśmy okazję obserwować jak ona dojrzewa, jak jej skóra nabiera kolorytu, jak wykształcają się małżowiny uszne, jak pojawiają się sutki po prostu jak się zmienia. Choć wolelibyśmy by wszystko działo się w łonie matki bez żadnych komplikacji. By urósł mi brzuch, bym poczuła mocne kopniaki, odciski piąstek na brzuchu, to czego nigdy nie doświadczyłam i co zostało mi odebrane. Czy odważę się na kolejną ciążę? Dziś mówię zdecydowanie nie! Tak jak pragnęłam mieć trójkę dzieci tak teraz chce zostać tylko przy Małgosi. Po takich przejściach nikt chyba nie będzie mi się dziwić, że nie będę miała kolejnego dziecka. Moja psychika będzie potrzebowała długoletniej rehabilitacji.
Nie wiem czy pisałam wcześniej, że Gosia to wykapany tatuś. Zmieniając się coraz bardziej upodabniała się do taty po mamie ma tylko to co nie widoczne i w pampersie oraz siłę charakteru (i dzięki bo pewnie dlatego jest z nami).
Na karcie wypisu znalazło się aż 15 rozpoznań klinicznych, a mianowicie:
-niewydolność oddechowa noworodka,
-zespół zaburzeń oddychania I/II stopnia,
-niewydolność krążenia,
-przetrwały przewód tętniczy- stan po ligacji (operacji)
-zapalenie płuc,
-krwawienie dokomorowe IV stopnia,
-niedrożność jelit (podejrzenie martwiczego zapalenia jelit)
-dysplazja oskrzelowo-płucna,
-retinopatia wcześniaków- stan po laseroterapii,
-niedokrwistość wcześniaków,
-małopłytkowość noworodków,
-hiperbilirubinemia bezpośrednia,
-osteopenia wcześniaków,
-bielactwo,
-skrajne wcześniactwo-23 t.c.

Tak, tak aż tyle wszystkiego przeszedł tak mały człowieczek, a niektóre przypadłości ciągną się nadal. Z wcześniactwa się wyrasta, niektóre rozpoznania zanikają wcześniej, czy później. Niektóre jednak pozostawiają po sobie bardzo duży ślad na całe życie. Polną opuściliśmy pełni optymizmu na lepszą przyszłość i z życzeniami zdrowia dla Gosienki. Wierzymy w postęp medycyny i wiemy, że niektóre rzeczy dzięki niej możemy „zregenerować” na tyle by Gosi żyło się normalnie. Okularki, czy zabiegi na oczy, czy też implanty ślimakowe. O Boże właściwie o czym ja piszę…przecież wszystko będzie dobrze i obędzie się bez tych rzeczy!!! No dobra na okularki się zgodzę, bo Malgolcia jest po laserze to ten mankament jej wybaczymy. Tak naprawdę obawiam się co nas może jeszcze spotkać. Myśli, że medycyna może w dzisiejszych czasach  tak dużo daje mi siły i dużo optymizmu, że za parę lat wyjdziemy z tego wszystkiego! Oczywiście bez rehabilitacji ani rusz to główne priorytetowe zajęcia na najbliższe lata. Wiecie co mnie najbardziej martwiło np. po operacji przewodu tętniczego? Nie sama operacja (w zasadzie ona była bardzo stresująca, ale to w formie przeszłej), ale blizna, która będzie rosnąć z Gosią. Z racji uroku płci pięknej martwi mnie ta blizna bo jest tuż obok brodawki i na pewno w wieku dojrzewania będzie bardzo jej przeszkadzać w osiąganiu kobiecości. Ktoś by powiedział, że to odległy czas, ale czy rodzice nie myślą bardzo przyszłościowo o swoich dzieciach zapewniając im jak najlepszy dobrobyt? Nigdy nie chciałabym usłyszeć od Gosi słów "po co mnie mamo urodziłaś, po co mnie ratowali" i trzaśniecie drzwiami, nie po tym ile się dla niej poświęciłam i poświęcam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz