piątek, 25 stycznia 2013

Kangurowanie


Jak każdy rodzic nie mogłam się doczekać kiedy będę mogła wziąć mała na ręce. Już tyle czasu jest z nami, a ja ją tylko mogę szmerać w inkubatorze. Cóż musiało mi to wystarczyć. 6 listopada w taty imieniny odbyło się nasze pierwsze kangurowanie (ciało do ciała, by dziecko poczuło ponownie ciepło i bicie serca mamy). Nie wiedziałam jak mam ją objąć bo waga piórkowa zaledwie 1260 g, ale bicie serduszka i ciepło jakie z niej biło przebijało wszystkie urządzenia monitorujące ją. Nasze kangurowanie nie było całkiem na golasa, ale mała leżała na mojej klacie w pampersie owinięta tymi wszystkimi rurkami (niestety) i przykryta kocykiem. Pierwsze spotkanie jej się nie spodobało, nowe otoczenie ją zdenerwowało, więc nie trwało długo. Ja też byłam lekko zestresowana jak ona to zniesie, ale przy kolejnych kangurowaniach te obawy znikały. Przy czwartym podejściu wtuliła się w moją lewą pierś i uszczęśliwiła mnie najwspanialszymi uśmiechami na świecie. Pewnie jej było dobrze.

1 komentarz:

  1. Pamiętam jak mój bobas przyszedł na świat to kangurowanie było dość ważnym elementem aby nawiązać wspólną więź i żeby maluch czuł się spokojnie. Przed samym porodem jeszcze fajnie że miałam kalendarz ciąży https://plodnosc.pl/kalendarz-ciazy/37-tydzien/ to tak naprawdę wiele rzeczy wiedziałam już na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń