niedziela, 28 lipca 2013

Minął nam roczek…

Doprawdy nie wiem kiedy minęły nam 12 miesięcy życia Małgosi…Pamiętam jak dziś gdy jechałam do szpitala z plamieniami sądząc, że nic takiego się nie dzieje (bo przecież czułam się dobrze) i tylko mnie zbadają i wypuszczą do domu... W życiu bym się nie spodziewała takiego biegu wydarzeń. Małgosia miała być naszą pierwszą córeczką, to miało być nasze pierwsze cudowne macierzyństwo. Niestety los chciał inaczej…
„Co tam ta Nowaczka (moje panieńskie nazwisko) musi wiedzieć co to hardkord.  Żyjąca z przekonaniem „co nas nie zabije to nas wzmocni” niech trochę posmakuje bólu i cierpienia a na radość przyjdzie czas” pewnie tak sobie myślał Bóg 25 lipca gdy na świat przyszła Małgosia. Faktycznie przeżyliśmy najgorsze chwile w życiu, których nie życzę nikomu, ale doświadczyliśmy szczęścia jakie może dać DZIECKO!!! I tego życzę każdemu!!!

***
„Moja droga Małgosiu wiem, że lubisz płatać mi figle od samego początku, ale wiedz, że jesteś moim największym szczęściem jakie mogłam otrzymać od Boga…”
– wymordowana Mama
***
Tak jestem wypompowana jak nie wiem co…najgorszy dzień fitnessu nie był nigdy tak męczący jak macierzyństwo które mi zafundowała Małgosia z nieodpowiedzialnym tatą. Co najgorsze, że z roku na rok będzie coraz ciężej. Z roku na rok będę starzeć się z szybkością światła, z roku na rok będę miała więcej zawałów serca itp. nawet nie chcę myśleć ile jeszcze takich morderczych rzeczy może mnie czekać…Pewne jest to, że z roku na rok moja miłość do Małgosi będzie większa. KOCHAM!!! :***
Chciałam zrobić tort na roczek Małgosi więc dzień przed upiekłam biszkopty sądząc, że znajdę czas by zrobić resztę jednak ten czas mi uciekł na wyjazd na rehabilitacje i spotkanie z Agą i małą Antosią. Dzień urodzin obył się bez tortu i w dodatku z psychiczna matką, która swoje niczemu winne dziecię „rzuciła” na poduchy na łóżku. A tak to już miałam po dziurki w nosie ciągłego jedzenia i wyrzucania wszystkiego z małgosiowego żołądka. Dwie godziny udręki bo co zjadła to pach na podłogę i nerwy mi puściły. Wiem, że nie jest niczemu winna ta moja biedna istotka, która męczy się z tym paskudnym refluksem, ale przepraszam ja już nie wyrabiam!!! Ostateczny wynik: Gosia i matka płacząca.

Tak wygląda bałagan po refluksie...

***

Po trzech dniach w końcu powstał tort. Myślę, że nawet mi się udał :D

Małgosia z ciociami :)


a tak dzieło z profilu :)

Nie wszyscy pewnie wiedzą, że dwa dni przed urodzinami Małgosi mieliśmy planowaną wizytę w szpitalu na pobranie materiału do badań w celu wyeliminowania wad metabolicznych. Pewnie nikogo to nie zdziwi, że Małgoś musiała znowu coś spsocić i na pierwszy strzał poszły 2 wenfony, które sobie wykopywała i zamiast 2 godzin było 4 na jedną małą kroplóweczkę. Drugi strzał to zafundowanie matce nocki na krzesłach, bo potas i sód bardzo niski. Takie odwodnienie od upałów i pewnie od tych częstych wymiotów. Jak to w szpitalu bywa nie mogą wypuścić z takimi wynikami więc musieli nas trzymać i trzymali by jeszcze kilka dni, ale mama kategorycznie chciała iść z Małgosią do domu bo roczek się zbliżał. Ufff konsultacja z endokrynologiem pozwoliła nam iść do domu, bo potas i sód w tych upałach mogą być takie niskie (oczywiście kontrola tych pierwiastków za 2 tyg.) a Małgosia wg Cioci Natalii (która zna Małgosię już sporo miesięcy) wyglądała rewelacyjnie i nie widziała podstaw by nas trzymać dłużej.
A matka nie lubi różu ach...
do tego były jeszcze różowe skarpetki!!!

Do naszych codziennych obowiązków wdarła się vojta by nadrobić zaległości…

5 komentarzy:

  1. Eliza, Ciebie to trzeba podziwiać i wspierać ile się da! Sama tak świetnie walczysz o Gosię! Niektórzy mężowie tak już mają, że przerastają ich pewne rzeczy. Przykre ale prawdziwe :/
    Nie wyrzucaj sobie, że czasami puszczają Ci nerwy.
    Jesteś wielka i Gosia jest wielka!
    Gosiu- wszystkiego najlepszego, przede wszystkim zdrówka, zdrówka, zdrówka!
    A dla mamy, która tak dzielnie walczyła o Ciebie przez ten rok- wielki buziak!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, tylko się wydarzyło przez te 12 miesięcy, że nawet ja nie wiem kiedy to minęło!Tak trzymać Izka, jesteś dzielna i na pewno dacie radę obie! Jeszcze raz buziaki dla Gosienki, oby szybko rosła i dawała rodzicom duuużo radości, choć wiemy, że już mała jest małą i cudowną śmieszką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki kochani ja bez Was też nie dała bym rady :* Przelanie wszystkiego na papier (w tym przypadku na lapka) powoduje, że emocje ze mnie uchodzą i powraca harmonia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówczka Gosieńko :-) :-) :-) Dużo uśmiechu i samych radosnych chwil :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sto lat Margo!!! I tyle samo ton wytrwałości dla dzielnej mamy.

    OdpowiedzUsuń