piątek, 24 maja 2013

Butelkowy dzień

W piątek (tydzień temu) byliśmy ponownie u neurologopedy (dodam, że u innej Pani). Pani Kasi-mama chłopca niepełnosprawnego otworzyła mi oczy i przedstawiła przykłady z życia wzięte. W jej oczach moja Gośka wagowo dobrze wygląda, więc jeśli bym ją „skazała” na dzień butelkowy a w nocy założyła sondę by ją dopoić nic złego od razu by się nie stało. Przeanalizowałam całokształt podejmowanych jak to tej pory decyzji i założenie sondy na tak długo było najgorszą, ale o tym już pisałam. Moje oczy zaślepione przez doktorów, że Gośka to, Gośka tamto, że waga musi iść do przodu itp., bo nas nie wypuszczą ze szpitala. Wszystkie te czynniki spowodowały, że się zatraciłam w tym co dobre dla mojej córki. Dobre z perspektywy opiekuńczej mamy. Cóż człowiek uczy się na błędach by nie popełniać ich już w przyszłości. Być może nie będzie już drugiej takiej samej sytuacji lecz mój umysł będzie wyczulony na czyhające się zagrożenie. Dzień butelkowy mamy od soboty i w tym czasie wypijane porcje to takie jakby kot napłakał tzn. max 60 ml (pite godzinę) przeważnie to 30 ml. Twarda mama postanowiła nie zakładać dziecku sondy na noc i niech woła i pije tyle ile chce. Skutkiem tego Gośka spadła nam z wagi tylko a może aż 100 g. Wypijane porcje budzą we mnie niepokój, bo przeważnie pije mleko. Na herbatkę krzywi buźkę i boję się, że się odwodni dlatego z ciężkim bólem serca dziś zakładamy jej sondę.
 
Źródło internet 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz