wtorek, 18 lutego 2014

Naładowane akumulatory...

Co jakiś czas organizujemy sobie z Gosiakiem wypady do moich rodziców. Wypady bez taty rzecz jasna! Jest to czas mojego relaksu. Gośka jest rozchwytywana raz przez dziadka, raz przez babcie no i czasem wujkowie też się znajdą. I nie zadziwię chyba nikogo iż Gośka jest w siódmym niebie, bo to moja gwiazda lubi być w centrum uwagi. Babcia, dziadek aż się palą by karmić małą a ja nie protestuje (a wręcz jestem w euforii) bo psychicznie odpoczywam. Karmienie Małgosi wciąż jest męczarnią, a nawet utrapieniem. Wydawało by się iż moja cierpliwość ćwiczona tyle miesięcy jest odporna na godzinne (czasem nawet dłuższe) karmienia bo przecież tak było i jest zawsze. Niestety tak nie jest!!! Wielokrotnie puszczają mi nerwy i unoszę głos. Zostawiam Gośkę samą na macie mówiąc,że "jeśli nie chce jeść to nie" i wychodzę a ona płacze. Już dwa razy zdarzyło się, że czekała za tatą (aż wielmożnie przyjdzie z wypadów poza dom) i da jej wieczorną kolację, bo ja nie miałam sił i nerwów do tej mojej łobuziary. I kiedy nadarza się okazja,że mamy cały weekend wolny to ja myk, myk wszystko spakowane, Gośka w fotelik i brum, brum do Komornik. Długa podróż jednak nie podoba się Małgosi i coraz więcej się kręci, zdejmując okulary lub przybierając jakieś dziwne pozycje w foteliku. Spakowana była tym razem spacerówka, bo babcia chce zawsze iść na spacer a nie ma jak, ale sobota nie dała nam okazji do wypadu na wieś. Tak bywa,że jak wezmę wózek to słońce zachodzi. Za to niedziela była w miarę idealna...
Och jak ja kocham swoją rodzinną wieś...
Kiedyś kilka sklepów na krzyż, ale dziś ful wypas. Biedronka, Tesco, Lidl, apteki, Żabki, mięsny, Czerwona Torebka i wiele innych. Oj nie, nie. Matka nie zrobiła sobie wyprawy po sklepach. Unikamy wypadów w skupiska dużych sklepów ze względu na bakterie. Zrobiliśmy sobie tylko spacer do Lidla w celu zakupienia zniczy by zapalić je na cmentarzu u moich dziadków. Ach jak mi brakuje mojej aktywności fizycznej, biegania. Niedługo chyba moja pupa przyklei się do auta grrrrrr.
Mamy weekend więc powinien być odpoczynek od ćwiczeń, ale nie. Jakieś małe ćwiczonka muszą być a jak. Ostatnio nie przemęczamy się w ćwiczeniach i dozujemy je zabawą. Troszkę poćwiczyliśmy i nadszedł czas na odpoczynek, ale to co ujrzałam (i musiałam sfotografować) aż mnie mile zaskoczyło bo myślałam,że od ćwiczeń jestem tylko JA i nasi SPECJALIŚCI.  A tu proszę...

Dziadek uczy Małgosię podnosić tyłeczek :)

Znalazłam w moim starym pokoju żelowe kuleczki do nawadniania kwiatów. W domu zalałam wodą i po pół godzince mieliśmy wspaniała zabawę SI (integracji sensorycznej) na rączki.


Mała fryzjerka...

Nie wiem czy wiecie jaki się nosi teraz okularki. Jeśli nie to popatrzcie...

Akumulatorki ostro naładowane jednak otwarcie drzwi od pokoju pokazały mi szarą rzeczywistość. I bądź tu szczęśliwa?

6 komentarzy:

  1. Ale fajnie, odpoczywaj mamuś ile możesz! Mnie tez przydałoby się takie doładowanie, ale nic z tego Dziadkowie 2500 km od nas. Trzymam kciuki za lepsze jedzenie! i BUZIAKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko nie wyobrażam sobie nie odwiedzić dziadków raz na dwa tyg. U nas odległość tylko ponad 30 km. OJ kciukasu się przydadzą :D buziaki dla Was :*

      Usuń
  2. Ale Małgonia się zmienia!!!
    Cudownie, że masz w rodzicach takie oparcie.
    Czasami warto pokonać te kilometry :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ cudowna ona jest! I rośnie jak na drożdżach! :)
    Na tym ostatnim zdjęciu bardzo ,,dorośle" wygląda.
    A Ty odpoczywaj ile wlezie. Należy Ci się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noemi Gośka wciąż waga piórkowa 7,5 kg ale długaśna jest :)

      Usuń