sobota, 29 sierpnia 2015

Co u nas???

Na pewno nie odpoczywamy. Za nami wizyta u neurologa (była już jakiś czas temu, ale nie miałam czasu jej opisać). Dla Pani dr urosła…Pewnie wszystkie dzieci rosną hehe. Podobno niewiele małych dzieci w PL ma udary, częściej zdarzają się one osobom dorosłym. Ciężko powiedzieć, czy to się już nigdy nie powtórzy u Małgosi. Bierze leki (Acesan) i to już zapewne na stałe. W zasadzie nie ma mutacji typu Leiden w genie czynnika V krzepnięcia krwi ale jednak pani dr (hematolog) pociągnęła przypadek Małgosi pod trąbofilię po to by porobić wszystkie badania w tym zakresie…Jednak pani hematolog do której chodzi Gośka nie widzi potrzeby robienia tych badań bo w większości przypadków są one prawidłowe, więc nie ma sensu…Mi cycki opadły i tylko przytaknęłam. W końcu lekarzem nie jestem…
 
Kolejne badanie słuchu…Te Bera mnie kiedyś wykończy. Gośka była trochę smarkata, miała woskowinę w uszkach (i jakoś nie mogli tego wyczyścić!) ale był „jakiś” kanał słuchowy więc badanie wykonali. Wyszedł niedosłuch na poziomie 50 dB na lewe i prawe uszko. Ostatni był 40 i 50 dB ale zakres błędu to ok 10 więc w zasadzie jest tak samo…tyle, że z wypisu dowiedziałam się iż ma GŁUCHOTĘ CZUCIOWO NERWOWĄ! Żeby tego było mało nikt mnie o tym nie poinformował, mało wiem co się z tym wiążę. Googlowałam sobie ale nie mam chęci (i nie chcę) wszystkiego czytać bo naprawdę czasem mam dość tych diagnoz…Wiem tylko, że ze słuchem Gośka ma różnie.
Filmik z początku grudnia (znalazłam w komórce :)
 

Potem okres udarowy i cisza. Czasem „p”, „b” i teraz ponownie się rozgadała (można to tak nazwać hehe). Filmik postaram się nagrać jak będzie przypływ gosiowego gadulstwa (bo czasem jest różnie).

Przed naszymi wakacjami Małgoś nieszczęśliwie upadła na matę raniąc sobie podbródek o duży guzik w bluzce (nie jest to możliwe a jednak!). W skutek czego miała 3 szwy, które i ta nie wytrzymały ogromu gosiowej śliny...

Za nami 3 dniowa kontrola w szpitalu. I może nie jest to normalne ale dla mnie były to małe wakacje ma których odpoczęłam i się wyspałam. Gośka miała robiony kontrolny rezonans by zobaczyć, czy wylewy się wnikają. Zastosowano jakąś dobrą metodę i wykryto iż jedna z głównym tętnic prowadząca krew do mózgu jest zatkana (czy coś w tym rodzaju). Spokojnie nie jest to groźne, Zdrowy człowiek też czasem tak miewa a nic o tym nie wie…więc luz…

Oczywiście w szpitalu nie dało się obejść bez ćwiczeń lub różnych terapii. W końcu są one naszą codziennością…

Za nami tydzień wakacyjny nad morzem z dziadkami…Młode wyjechały smarkate i wróciły rześkie pomimo braku dobrej pogody…(jakoś nie udało nam się wpasować w te cudowne upalne dni nad morzem).
Pierwszy tatuaż Małgosi :)
 Kiedyś wystarczyło ją tylko włożyć do takich zabawek i było ok. Teraz już takie oto sprzęty musiały oddawać odgłosy i się poruszać by była szczęśliwa...

Małgosia jest w drugiej sesji malowania ząbków. Niestety nie da się z nimi nic zrobić więc zostaje tylko impregnacja tego co zostało...W przyszłości  pewnie trzeba będzie usunąć te brzydkie mleczaki mi już stałe zęby urosły zdrowe...

Przedszkole, przedszkole…Załatwianie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego i jakże ważny papierek mamy już w teczce teraz tylko czekamy na 1 września. Małgosia zasili grono małych Orzeszków w Poznaniu :D

Kocham Gośkę, ale marzę już o kilkugodzinnym odpoczynku od niej, bo nerwy mi wysiadają. Oczywiście kwestie jedzeniowe. Bo moja cierpliwość znosi fakt iż Małgosia je powoli ale je (40 min) obiad z łyżeczki…Ale jeśli mija 15, 20 minut i żadna łyżeczka nie jest zjedzona to mnie już kur…bierze. Efekt męczenia Gośki wynosi 10 kg kochanego ciała :D (choć wagi pokazują różnie) i dodatkowe kilogramy mamy bo musi podjadać czekolady by odreagować stres :/ Co mi się wcale nie podoba :p

Tak, więc nie odpoczywamy. Agacinka daje mi popalić za dwóch więc i czasu mniej na bloga...
Tak ostatnimi czasy wyglądało karmienie Gośki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz