wtorek, 28 stycznia 2014

Szofer...

Już dawno zapomniałam jak to jest załatwić tysiąc rzeczy w jeden dzień… Samej z Małgosią jest mi ciężko a szczególnie w takie zimne dni jak ostatnio. Od czasu do czasu mogę wykorzystać męża więc dlaczego nie. Niech rusza tyłek tak wcześnie jak ja, niech nosi Małgosię z fotelikiem. Jeszcze nie słyszałam żeby ktoś tak narzekał na wagę Gośki jak on. A ja za przeproszeniem wszędzie się wałętam z takimi ciężarami SAMA i nie marudzę!!! Schodzę z tematu więc szybko do niego wracam…
Wyjazd w głąb Poznania nigdy nie należy do przyjemnych ze względu na dojazd i korki. Więc oczywiście zawsze kombinuje by załatwić jakieś rzeczy po drodze. Z szoferem było o tyle łatwiej iż ON został z Gośką w aucie a ja pędem załatwiałam to co miałam do załatwienia. Mianowicie odebrałam dowód rejestracyjny na Jackowskiego, byliśmy na Polnej by pożegnać się z p. Magdą (naszą rehabilitantką od vojty)- jednak przekonała nas, że warto jeszcze troszkę poćwiczyć tą metodą. Byliśmy w Pati i Max’ie obejrzeć foteliki samochodowe, bo czas już zmienić na nowy, większy. Złożyliśmy także reklamację u optyka bo nasze ładne okulary zaczęły dostawać bąble na oprawkach. Odebrałam także paczuszkę od Justyny i nawet chwilę pogawędziliśmy (jeśli chcecie pojeździć nie ze swojej woli windą w górę i w dół i się do niej wybierzcie- dla mnie masakra!). Poznałam śliczną, małą Zuzkę (historia o niej tutaj). I na koniec zagrzaliśmy miejsce w Bartku na rehabilitacji i wtedy mogłam usiąść i odpocząć… Dla mnie samej odwiedzenie tylu miejsc z Małgosią u boku było by niemożliwe.
Odebraliśmy wyniki badań od genetyka i nic nie znaleźli. Zaproponowali testy metodą macierzową (odpłatną oczywiście) ale to jak szukanie igły w stogu siana więc dziękujemy. 

Oglądałam niedawno w wiadomościach reportaż o marzeniu chorej Nicoli i postanowiłam przyczynić się by Nicola dostała jedną kartkę więcej na urodziny. W końcu marzenia są po to by je spełniać. Zachęcam do tak prostego spełnienia marzenia by Nicola w 100 % była uradowana z niego.
Jutro wysyłam, ale czasu jest jeszcze sporo, 
więc kochani do dzieła...

ps. Już niedługo coś z czym wciąż zwlekaliśmy aż w końcu nadszedł ten dzień. Dziękujemy Dominiko :*
Nie uwierzycie, ale Gośka o 18 umyta, wymasowana a o 19 spała jak suseł. I tak matka nadrobiła wszystko :) 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

1 % Bo wielka w nim moc!!!


W zeszłym roku prosiliśmy rodzinę, znajomych o oddanie 1 % na rzecz Małgosi i nasze prośby przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Z czego się bardzo cieszyliśmy. Dziękujemy tym osobom raz jeszcze! W tym roku też pragniemy Was prosić o oddanie 1 % na subkonto Małgosi w Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym Słoneczko. To dla Was tak niewiele a dla nas bardzo duże nadzieje na lepszą przyszłość. Małgosia miała być dzieckiem leżącym, niewidzącym i niesłyszącym lecz los chciał inaczej. Dziś może nie jest tak jakbyśmy tego pragnęli lecz marzenia się spełniają. Wasz 1 % może nam w tym pomóc i bardzo liczymy na Waszą pomoc by zapewnić odpowiednią rehabilitację i leczenie dla naszej Gosi. Przed nami wciąż trudna droga…Droga na której spotykamy dobrych ludzi takich jak Wy…
DZIĘKUJEMY!!! 

Próby karmienia Gosi łyżeczką wciąż mizerne, ale ćwiczymy i ćwiczymy. Ostatnio już były aż 4 łyżeczki zjedzone z których się mega cieszyłam, ale to zdarzyło się tylko raz. Wsadziłam też moją małą Calineczkę w nasze krzesełeczko do karmienia. Okazało się iż Małgoś wciąż jest do niego nadal za mała… 

 

Z dobrych wieści musimy się pochwalić krokiem do przodu. Rączki same już idą do raczkowania i nasi rehabilitanci zauważyli same dobre kroczki do przodu <jesteśmy dumne>.

czwartek, 2 stycznia 2014

Dylemat

Już dwie osoby mówią mi o pionizatorze/ krzesełku dla Małgosi…Jednak z mężem uważamy, że nie jest nam aż tak potrzebny bo Gosia utrzymuje się sama. Być może nie unikniemy go w przyszłości, lecz jestem przekonana, że damy radę wyjść z wcześniactwa!!! Problem pojawia się tylko podczas próby karmienia łyżeczką bo ciągle karmię ją na moich kolanach (siedzi na moim brzuchu /a ja na piankowych puzzlach na podłodze/ opierając plecy o moje kolana). Wtedy zaczyna się intensywnie bujać. Prowadzimy zawsze dialogi (wpajam Małgosi niezbyt dobry nawyk gadania podczas jedzenia) podczas których czasem się mocno ekscytuje i prawie cała skacze. Krzesełeczko do karmienia stoi i służy obecnie jako wieszak na rzeczy (taki gadżet), używany był  wielokrotnie jak mieliśmy „dobre” miesiące łyżeczkowe ). Co ja bym dała żeby powróciły…wciąż proszę Małgosię i proszę a ona się ze mnie szyderczo śmieje i sprawdza progi mojej cierpliwości. Polecano nam krzesełko - pionizator firmy Baffin. Nie jest to rzecz należąca do tanich sprzętów medycznych. Ja jak wpisuje sobie w Google dane hasło (grafika) ukazują mi się krzesełeczka i dzieci naprawdę potrzebujące tego sprzętu. Drodzy czytelnicy czy Wy też sądzicie, że nie jest on aż tak nam potrzebny? Czy może macie jakiś sposób „ujarzmienia” Małgosi podczas jedzenia?

źródło: internet.