niedziela, 25 sierpnia 2013

Przewracamy się :D


Z Gosi przewrotami było różnie. Cały czas ćwiczyliśmy i już myślałam, że to już, ale te już jakby co dnia gdzieś uciekało… Pani rehabilitantka powiedziała, że do września Małgosia będzie się już przewracać ja jednak z upływem czasu powątpiewałam w to… Z Małgosią czasem tak jest, że jednego dnia ćwiczy bardzo ładnie i już w głowie mam nadzieję, że już może jutro zrobi to sama a niestety następnego dnia jakby zapomniała wszystko. Mąż kiedyś „podobno” widział jak się sama przewróciła na brzuszek. Tyle, że jak z nią bywam 24 h i nigdy tego nie zauważyłam!!! Aż tu nagle w piątek po obiedzie leży sobie na macie, najpierw przewrót w bok (co doskonale już umiała wcześniej). Pomyślałam niech się bawi i wyciąga rączki (choć niestosujemy tego po jedzeniu, bo Małgosia wtedy często gęsto wymiotuje). Nagle pisk i patrzę a ona na brzuszku!!! SAMA!!! Marudziła, bo nie mogła sobie z rączką poradzić bo zawsze ją jakoś przygniata swoim ciałem i ciężko jest jej wyciągnąć. Chyba to zasługa Vojty :D To jeszcze nie koniec Gosiowych postępów. Siedzieć sama jeszcze nie potrafi ale jak siedzi mi na kolanach to się wyrywa do siadu a nawet bym to nazwała do „uciekania” z maminych kolan gdzieś het het daleko… Już teraz śmiało mogę powiedzieć, że jak zacznie mi chodzić to jej nie przypilnuje za jasną cholerę no chyba, że jakieś legalne klony wymyślą. Do tego też na głos już się śmiejemy i to tak superandzko :D Nie pamiętam czy już pisałam, że mamy już 8 ZĘBÓW. Niestety reszta jest tak samo brzydka jak te jedyneczki (żółto-zielone).


środa, 14 sierpnia 2013

"Inny świat"

Ostatnio moje ulubione blogerki z niewiadomych mi przyczyn akurat po 12 miesiącach dramatu jaki mnie spotkał jako MATKI postanowiły napisać/ powspominać jak to było… Pal licho jakby to było za jakieś 15-26 miesięcy ale akurat po 12 miesiącach!!!
Myślałam, że jak nadejdzie ten pamiętny dzień to się ponownie załamię, zaryczę itp. ale nie. Polna uczyniła mnie odporną na wyrażanie emocji. Wiedziałam, że moje dziecko mnie potrzebuje przy sobie, że oczekuje miłości i ciepła. Wiedziałam, że złe emocje, stres są przez nią odczuwalne. Starałam się być twarda i nie okazywać tego przy niej. Fakt, że drżałam za każdym razem jak przekraczałam drzwi neonatologii, ale z biegiem czasu popadłam w rutynę, Pomimo tego nie mogłam powstrzymać łez przez pierwsze dwa miesiące patrząc na nią i przy ważnych momentach dla niej i dla nas. Była taka bezbronna, malutka, otoczona wszystkim możliwym sprzętem do ratowania życia. Moje ciało skrupulatnie ukrywało ból i nadal stara się tak robić, bo przecież nie mogę pokazać Małgosi, że jestem od niej słabsza, że już nie daję rady!!! I tak duszę w sobie wszystko,  jestem jak puszka Pandory. Ciekawe kiedy wybuchnę…
Ale ten post miał nawiązać do tego…
Poród dramatyczny, nie o czasie. Roztrzęsienie, gniew, żal, łzy…a tuż obok radość, miłość, płacz dziecka, zdjęcia wysyłane do znajomych z zawiadomieniem rozwiązania… Matki zdrowych dzieci nie są świadome, że tuż obok leży kobieta którą spotkał najgorszy dramat jaki może spotkać kobietę- utrata dziecka lub jego walka o kruche życie. Przecież to nie ich wina, że cieszą się z narodzin ZDROWEGO DZIECKA, że są najszczęśliwszymi mamami na świecie. To wina systemu, który traktuje KOBIETY PRZEDMIOTOWO. Poronienia, problemy ciążowe, porody, wszystko wrzucane w do jednego kotła, tylko nie te emocje. Leżałam z przyszłymi mamami, które też już wiele przeszły. Widziały przed sobą trudny poród lecz zdrowe dziecko, nie to co JA lub inne mamy. Na szczęście w tym nieszczęściu mogłam wybrać pokój tylko jednoosobowy i tam zamknąć się z dala od sielankowych widoków macierzyńskich. Dali mi leki i zostawili samą, samiuteńką z wijącymi się myślami rozpaczy, rozgoryczenia… Za drzwi dochodził mnie odgłosy płaczu noworodków i krzątania pielęgniarek. Nazajutrz przyszedł dr pytając jak się czuję. Fizycznie czułam się dobrze, więc on nie widział potrzeby trzymania mnie dłużej w szpitalu. Psychicznie to już każdy indywidualnie znosi taki dramat…lekarze są już na to odporni z musu…Po dobie zostałam wypisana do domu a dramat mojego dziecka dopiero się zaczynał…
Nazajutrz gdy przyszłam po resztę dokumentów w „moim” byłym pokoiku już wisiały baloniki  i pewnie matka i jej rodzina bardzo się cieszyli z narodzin niemowlęcia.
Nie chcąc się powtarzać zapraszam do postu prowokatorki i dokładam jeszcze ten post


 POMIMO TEGO WSZYSTKIEGO JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ MAMĄ NA ŚWIECIE!!!


A złą przeszłość mam głęboko w d..pie i chcę o niej szybko zapomnieć!!!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przyjęcie z okazji chrztu i roczku

Na wstępie muszę sprostować obrzęd chrztu, gdyż Małgosia była chrzczona w szpitalu przez Ciocię Bożenkę w pierwszej dobie jej życia z powodu zagrożenia życia. Chcieliśmy dopełnić ten obrzęd w Kościele i połączyliśmy go z roczkiem Gośki. Obrzęd chrztu niczym się nie różnił prócz jednego ważnego akcentu: polania główki wodą.

Pan Wojtek dał Gosiaczkowi prezent w postaci przejechania się super autem z dawnych lat (niedawno odnowionym). Auto narobiło rozgardiaszu bo tabliczka „nowożeńcy” aż księdza zmyliła.

Na przyjęciu była tylko najbliższa rodzina oraz Ciocia Ania i Wuja Paweł, którzy od samego początku nam kibicują- dzięki. Prezenty i koperty to norma, ale mnie urzekło to:

Prawda, że śliczne :)
Mama znowu pobawiła się w cukiernika. Może tym razem tort nie wyszedł wspaniale, ale liczy się ambicja :D
Tort na roczek i chrzciny 
Moja kochana żabka z Ciocią Klaudią


Czas nadrobić zaległości…



Dzień dobry :)

Ja to się naprawdę opuszczam w pisaniu :/
Tak się u nas złożyło, że w tym samym czasie nasi rehabilitanci wzięli urlop. Dostaliśmy namiary od naszej Pani logopedy na rehabilitanta Pana Rafała i efekty było już widać wieczorem. Mianowicie z naszej stałej pozycji podporu na rączkach i zgiętych kolanach Małgosia wybrała taką proponowaną przez Pana Rafała (fotka poniżej) pozycję siadu.

Małgoś podczas ćwiczeń była cały czas marudna. Jak to może być, że nowy facet przychodzi i obraca nią w prawo i w lewo jakby tak musiało być a przecież to ONA jest tu główną dowodzącą-manipulującą. Szybko się przyzwyczaiła do nowego rehabilitanta i oczarowywała go swoim uśmiechem. Szczerze mówiąc jak za jakieś 15 lat będzie tak kokietować facetów to ciężko ich widzę- będą grali tak jak im Małgosia zagra hehe.
Mieliśmy również wizytę u okulisty i ponownie badanie symetrii (czy jak to się zwie). Nie wyszło źle, więc jest dobrze. Gośka zezuje nam od czasu do czasu prawym oczkiem, ale badanie wykazało, że zez dotyczy obydwoje oczu. Nie wiem, czy mam się martwić czy nie, ale pani dr mówiła same pozytywy, więc chyba nie mam co się przejmować. Pani docent była zachwycona, że Małgośka tak ładnie wodzi wzrokiem.

sobota, 3 sierpnia 2013

Wynik rezonansu...



Wypadało by się w końcu wziąć w garść i coś napisać…
O naszych codziennych obowiązkach nie będę pisać i smęcić bo ciągle te same: wyjazdy, ćwiczenia…
Wynik odebrał mąż jak byliśmy z Gośką w szpitalu na badaniach. Na moją prośbę przysłał mi zdjęcie i jakoś próbowałam rozczytać opis. Opisu dużo, więc już się zmartwiłam do tego takie wnioski!!! Wiem, wiem co się dziwić przecież Małgosia miała wylewy IV stopnia więc nie powinnam być zaskoczona a jednak byłam. Znachor mnie wielokrotnie zapewniał, że mam się nie martwić, bo czuję, że wylewy się wchłonęły i wszystko zaczyna się w głowie układać. Pomimo tego i tak zamartwiałam się jak bym coś przeczuwała…Po przyjeździe do domu oczywiście wujek Google i hasła z opisu. Już po pierwszych wersach mój mózg nie przyjmował informacji i zamykałam wyszukane strony, bo to przecież bez sensu. Będzie co ma być najwidoczniej taka czeka nas przyszłość. Patrząc na Małgosię i jej powolny rozwój, ale idący do przodu postanowiłam się nie martwić tym rezonansem w końcu to tylko opis obrazu a mózg przecież jest nieprzewidywalny. Pani neurolog przejrzawszy wyniki wytłumaczyła mi tylko poszczególne hasła tak na chłopski rozum, że np. Małgosia może mieć problem z koordynacją, że zmiany są, ale mózg wciąż się rozwija i nie wie, czy opisujący Pan dr skorygował opis do wieku Małgosi czy nie. Oczywiście mój przedwczesny poród tak sam z siebie (niewydolność szyjki) też był dziwny w tym tygodniu ciąży więc Pani dr myśli bardziej, że to przez wirusa cytomegalii (wskazuje też na to wynik rezonansu). Sama nie zadawałam pytań bo bałam się odpowiedzi. Kocham Gośkę taką jaka jest nie chce by jakiś tam wstrętny opis męczył moje samopoczucie. W końcu rehabilitacja idzie do przodu :)  Małgolek powoli sama się przewraca na bok. Jak się ją oprze na rękach i tylko lekko przytrzyma jeden z barków (bo jeszcze się chwieje) to utrzymuje się sama. Do tego jest tak aktywna i odbija się na nóżkach, że szok. Nie muszę chyba dodawać, że jest bardzo kochana :*